sobota, 30 kwietnia 2011

WIZYTA ERASMUSÓW z Gran Canarii

Piątek i sobotę miałam przyjemność spędzić ze studentami Erasmusa studiującymi na Gran Canarii, którzy wpadli tutaj na weekend.
W piątek rano miałam się też okazję podzielić moimi doświadczeniami jako studentki Erasmusa na mojej uczelni.

 Potem poszliśmy na pyszny obiadek do Museo del Campesino.

 Dzisiaj odwiedziliśmy kilka centrów turystycznych, m.in. Jameos del Agua.

Dzięki! Jesteście super! :) Dodawajcie mnie do facebooka, to prześlę jakieś foty na prv.

Hola Los Erasmus de Gran Canaria! Gracias a todos!
Añadenme a facebook para mandaros fotos y para ser amigos para siempre! :D
Kiss, kiss!

czwartek, 28 kwietnia 2011

BIEDRONKOWE PARTY

Wczoraj po południu wyszłam na balkon i zobaczyłam ciemne, wędrujące, skaczące, tańczące i biegające na nim kropki...

Przyjrzałam się im z bliska:

Niektóre spacerowały indywidualnie:

Tutaj parka tańcząca krakowiaka:

Ze szczęścia sobie podfruwały:

Było ich dużo więcej, mój obiektyw objął tylko 7 naraz:

Nie wiem, co robiły tutaj w takiej ilości, nie wiem też czemu były takie szczęśliwe, ale cieszę się, że podobał się im mój balkon :)

wtorek, 26 kwietnia 2011

WIEWIÓRKI NA FUERTEVENTURZE

-Człowiek z orzechem! Człowiek z orzechem! Wszystkie wiewióry na stanowiska!

-Ej człowieku, no weź daj orzecha!

-No przecież Ci nie da orzecha za nic, musisz stanąć na dwóch łapach albo zrobić coś głupiego. Jakoś tak...

-Ty, działa! To ja też!

 -To ja się jeszcze wyciągnę w górę i ustawię łapki tak jakbym prosił.

 -Ej, przecież to paznokieć, co Ty człowieku, głupa ze mnie robisz?

 -Zaraz, zaraz, jak to było...
  
-Stanąć na dwóch łapach i przygotować łapki do odbioru orzecha...
  
-Ej, człowieku, zostało tam jeszcze coś? Nie wiem, czy się jeszcze wysilać...

-Kici kici! No masz tu ostatniego orzeszka.


W roli człowieka wystąpiła Dona :) W roli wiewiórek, wiewiórki.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

FUERTEVENTURA

Fuerteventura to najbliższa Lanzarote wyspa (nie licząc małych wysepek archipelagu Chinijo i wyspy Wilków).

Zdjęcia są z naszej wycieczki z Doną z ubiegłego roku, ale chyba niewiele się tam zmieniło :)

Popłynęłyśmy tam promem z Playa Blanca.

Ta plaża na prawde tak wygląda! A zawsze myślałam, że na folderach je malowali w photoshopie ;)

Tradycyjny domek na Fuerteventurze, oczywiście budowany z bazaltowych bloków.

Ktoś tu bardzo lubi małże :)

Góry jak biszkopciki :)

Guise i Ayose- ostatni aborygeńscy królowie Fuerteventury.

Betancuria, obecnie park wiejski.

Objaśnienia przy fabryce kosmetyków aloesowych były przetłumaczone też na polski! Pan Google Translator?? :)

Najpierw urządziłyśmy sobie piknik pod palmami...

...a potem trzeba było dokarmić okoliczne zwierzaki. Wiewiórki, kruki i świergotki czekały na okruchy, orzechy i podgryzały nam palce :)



Ok, czas wracać...

Przejeżdżamy jeszcze obok góry- cycka.

Podoba mi się, że wzdłuż drogi mają tam przyzwoite ścieżki rowerowe.

Mijamy ostatnie wydmy przy Corralejo.

I już na horyzoncie widać Lanzarote. Nasz dom! :)

niedziela, 24 kwietnia 2011

MASAŻ DŹWIĘKIEM MIS

Zapraszam do mnie na sesję relaksacyjną, masaż dźwiękiem mis.

Masaż polega na ustawianiu odpowiednio mis na ciele i wokół ciała i uderzania w nie specjalną pałką. Wibracje mis wprawiają w głęboki relaks zarówno ciało jak i umysł.

Do masażu zdejmujemy wszelkie paski, bransoletki, kolczyki, detale, które mogłyby przeszkadzać, najlepiej przyjść w wygodnym sportowym stroju. Podczas masażu zamykamy oczy, nie rozmawiamy, wyłączamy się zupełnie skupiając się na czystym dźwięku mis.

Miejscowość: Tahiche.
Czas: 45+15 min.

sobota, 23 kwietnia 2011

SPELEOLOGIA

Na Lanzarote jest jedna jaskinia przygotowana do zwiedzania, ale oprócz niej kilkanaście „dzikich” jaskiń, które można odkrywać, najlepiej pod okiem doświadczonego instruktora. Ja ponad tydzień temu miałam okazje, w ramach moich zajęć, wejść do jaskini „Cueva de los lagos”. Wejście do jaskini nie było zbyt zachęcające...



W środku ciekawie, ale zdjęcia zdjęcia nigdy nie oddadzą klimatu, wszystkie są rozmazane, ale niech to będzie dla Was ćwiczeniem wyobraźni...



No więc jaskinia wygląda mniej więcej tak :)



A po wyłączeniu latarek tak :)

Jak na „Jaskinię jezior” przystało, po przejściu kilku komór ujrzeliśmy pierwsze jeziorko:


Nad drugim musieliśmy przejść po ścianie:

A do trzeciego weszliśmy już popływać. Nie wiem za bardzo gdzie jest dół a gdzie góra na tym zdjęciu, ale schodziliśmy tutaj w dół po linie do wody, już w bikini :) 


W jaskini jest ciepło, ale woda zimna! Dopłynęliśmy do kolejnej komory, gdzie znowu zgasiliśmy wszystkie światła.
Zupełna ciemność gdzieś głęboko pod ziemią unosimy się na wodzie, cisza, słychać tylko zgrzyt moich zębów :) Unosząc się na wodzie, nie wiadomo gdzie jest grunt, tu i ówdzie wystają głazy z wody, wokół skaliste ściany. Trzeba uważać jak się płynie a i tak wychodzi się stamtąd z siniakami na całym ciele. No więc siniaki, w moim przypadku, strach, zimno jak cholera, gdzieś w wodzie głęboko pod ziemią, ciemno, brudno od wilgotnych skał, a człowiek i tak wychodzi stamtąd zadowolony :D

Jakkolwiek wychodząc z jaskini po około 6 godzinach, docenia się piękno swiatła słonecznego!

środa, 13 kwietnia 2011

OFF

I znowu tydzień bez czasu na sen i jedzenie, ale warto... szczegóły wkrótce :)
Po zajęciach chodzę na kurs na temat turystyki zrównoważonej. Jest mowa głównie o faunie i florze Wysp Kanaryjskich, między innymi o potrzebie zachowania możliwie największej ilości gatunków roślin i zwierząt, bo nie wiadomo do czego nam się kiedyś przydadzą, być może któryś z ginących gatunków będzie pewnego dnia składnikiem leku na nieuleczalne dotąd choroby. Czy ktoś w takim razie może mi powiedzieć, jaką funkcję w przyrodzie mogą pełnić komary? Bo ten „jedyny komar na wyspie” w moim pokoju na pewno ma podstawową funkcje skracania czasu mojego snu, kiedy mam go akurat najmniej. Naukowcy, proszę, zróbcie z niego jakiś lek, albo go wytępcie (dziwne to słowo swoją drogą)!

Na maile odpowiem w przyszłym tygodniu...