http://vimeo.com/29910158
Blog dla moich znajomych, obecnych i przyszłych, dla każdego kto jest zainteresowany Wyspami Kanaryjskimi lub jakimkolwiek tematem, który tu znalazł :)
niedziela, 2 października 2011
VIDEO Z LANZAROTE
Autor:
Magdalena Rydz
o
17:06
4
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
Krajobraz
czwartek, 25 sierpnia 2011
środa, 24 sierpnia 2011
PO WYSTAWIE
Autor:
Magdalena Rydz
o
01:31
2
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
kultura,
poza wyspą
poniedziałek, 18 lipca 2011
WYSTAWA FOTOGRAFII
Zapraszam wszystkich na wystawę moich zdjęć, krajobrazów z Lanzarote.
Wystawa odbędzie się 5 sierpnia 2011 o godz. 18:00, w Galerii DeK Miejsko-Gminnego Domu Kultury w Końskich.
Pozdrawiam z Polski! :)
Autor:
Magdalena Rydz
o
10:51
3
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
kultura,
poza wyspą
poniedziałek, 27 czerwca 2011
DZIEKUJĘ!
Wielkie dzięki wszystkim za przyjaźń, odwiedziny u mnie na Lanzarote, wspólne wycieczki, gotowanie, malowanie, grillowanie, kąpiele w oceanie, opalanie, śpiewanie disco-polo, fotografowanie, wyprawy na wulkan, wspominanie i tworzenie nowych wspomnień.
Wyspa bez Was nie miałaby aż tyle uroku! :)
Big kiss!
Dzięki też za odwiedziny na moim blogu, komentarze, maile, wsparcie i poparcie :)
Jeszcze będę się tu pojawiać, ale póki co, z Polski...
Autor:
Magdalena Rydz
o
00:28
3
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
poza wyspą,
prv
niedziela, 19 czerwca 2011
PODRÓŻ DO POLSKI
Mój ostatni wieczór na Lanzarote był dość stresujący w związku z pakowaniem walizek i dopinaniem ostatnich formalności, ale jednocześnie magiczny. Podobnie jak w Polsce, można było obserwować całkowite zaćmienie księżyca. Czułam pewne napięcie, ale nie wiem czy związane było tylko z wyjazdem czy też konstelacją ciał niebieskich?
Po nieprzespanej nocy wyszłam z domu około godziny 5:00. Na lotnisku miałam problem z nadwagą bagażu, więc zaczęłam przepakowywać rzeczy, po czym zaczęłam ważyć walizki na wadze obok średnio-sympatycznej pani z działu odprawy. Zwróciła mi uwagę, że walizki trzeba ważyć na jej wadzę, bo ta jest inna. No to mówię, że jeśli wagi są różne to dzwonię po policję :) Ostatecznie wszystko się dobrze skończyło i po kilku godzinach wylądowałam w Londynie. Pierwszy kontakt z angielskim powietrzem był dość emocjonujący, bo po 9 miesiącach pierwszy raz poczułam zapach deszczu. Polski i angielski deszcz pachnie zupełnie inaczej niż kanaryjski. Kolejny zapomniany przeze mnie zapach to zapach windy, zupełny odlot :)
Na lotnisku w Londynie nie byłam od kilku lat i już zapomniałam jak długo tam trwa kontrola bagażowa (nie to co na wsi na Lanzarote ;) ). Na szczęście miałam wystarczająco dużo czasu. Nowością dla mnie były też elektroniczne postacie, video instruktażowe wyświetlane na ekranach w kształcie postaci ludzkich. W samolocie jedno dziecko zesrało się w pieluchę na początku podróży i krzyczało podczas całego lotu. Nawet to nie przeszkodziło mi w odsypianiu nocy.
Polskę łatwo poznać z samolotu po szaroburym jednolitym kolorze i zielonych drzewach. Nawet papier toaletowy w WC na lotnisku w Warszawie ma kolor szary.
Dotarłam do domu w nocy. Ten sam księżyc 24 godziny temu wyglądał zupełnie inaczej!
Teraz się powoli przyzwyczajam do wszechobecnego koloru zielonego, wilgotnego powietrza, braku silnego wiatru z piaskiem w powietrzu, zimnych nocy i do tego, że za oknem słychać wrony a nie mewy :)
Autor:
Magdalena Rydz
o
17:13
3
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
niebo,
poza wyspą,
prv
środa, 15 czerwca 2011
9 MIESIĘCY
Minęło 9 miesięcy mojego ciągłego pobytu na Lanzarote (nie licząc wypadu do Madrytu na targi). Ciekawe co się z tego urodzi... :)
Dzisiaj w nocy pożegnała mnie jedna jaszczurka, nie wiem którędy weszła do domu, przebiegła przez mieszkanie, zwiedziła łazienkę, po czym wyniosłam ją na zewnątrz. To jeszcze maleństwo, miało jakieś 8 cm długości i dziecięce proporcje ciała. Nazywa się perenquen, czyli Kanaryjski gekon ścienny, Jest przepiękny!
Te są mniej płochliwe od innych jaszczurek, potrafią przyssać się nawet do sufitu i siedzieć długo bez ruchu do góry nogami, czekając na przelatujące insekty. To taki naturalny lep na muchy :)
Walizki są w trakcie pakowania, ogarniam mieszkanie, załatwiam ostatnie formalności. Wylatuję jutro wcześnie rano, mam przesiadkę w Londynie (Luton), więc ponownie nawołuję do wspólnego lunchu na lotnisku, jeśli ktoś się tam akurat będzie kręcił. W Warszawie będę wieczorem i kieruję się na Końskie. Transport jeszcze niesprecyzowany, więc jestem otwarta propozycje :)
Weekend spędzę na orientowaniu się w nowej czasoprzestrzeni. Jeszcze się tu pojawię :)
wtorek, 14 czerwca 2011
HOTEL LAS SALINAS
Hotel Las Salinas to pięciogwiazdkowy hotel w Costa Teguise, najdroższy hotel na Lanzarote.
Jest to jeden z pierwszych hoteli na Lanzarote wybudowany w 1977 roku, zaprojektowany przez architekta Fernando Higueras. Tutaj, podobnie jak w hotelu Fariones w Puerto del Carmen, maczał palce Cesar Manrique, projektując tutejsze murale, basen i ogrody. Za basenem znajduje sie prywatna naturalna plaża.
Za noc zapłacimy tutaj od 130 do 2000 euro za noc od osoby. Chyba warto :)
Autor:
Magdalena Rydz
o
23:16
0
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
architektura,
Cesar Manrique
poniedziałek, 13 czerwca 2011
DOBRZE I NIEDOBRZE
Dzisiaj zdałam ostatni egzamin, co oznacza, że praktycznie skończyłam studia. Jeszcze tylko lecę po tytuł do Polski. I to jest własnie najlepszy moment, żeby stąd lecieć. Dzisiaj kalima jest okropna, wieje wiatr, piasek sypie w twarz i czuje się go w płucach. Straciłam 2 godziny czekając na autobusy, które nie przyjechały. W banku dano mi kod dostępu, który nie działa, co oznacza że jutro czeka mnie kolejna długa wyprawa do stolicy :) Czyli wszystko mówi mi: „Wracaj do Polski!”
Ciekawe, co mnie tam czeka... :)
Autor:
Magdalena Rydz
o
20:53
2
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
prv
niedziela, 12 czerwca 2011
NURKOWANIE
Ręka wyleczona, mogę nurkować! :) Yupiiii!
Ola, to dodaję drugą fotę i cała prawda wychodzi na jaw: to była moja pierwsza lekcja, czyli nurkowanie w basenie :) Ale przepłynęłam go kilka razy, godzina bez wychodzenia na ląd :) Najlepsza była chyba gra we frisbee, i to piękne uczucie dryfowania w kosmosie :)
Autor:
Magdalena Rydz
o
16:51
4
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
sport
piątek, 10 czerwca 2011
PODCINANIE WINOROŚLI
Miesiąc temu byłam na kolejnej części kursu na temat uprawy winorośli.
Krzaczki winogron zostały podstrzyżone, przygotowane do wydania owoców.
Tak wygląda winorośl przed podcięciem:
Tak w trakcie:
a tak po:
Ta praktyka ma zapobiegać chorobom i zapewnić lepsze zbiory w sezonie.
A w lipcu pierwsze winobranie! :)
środa, 8 czerwca 2011
LA GERIA
La Geria to region rolniczy uprawy winogron na Lanzarote. Jest to krajobraz chroniony prawnie ze względu na jego unikatowość na skale światową. Tutaj znajduje się najwięcej winiarni, które oferują głównie wino białe typu Malvasía.
Każdy krzaczek winogrona rośnie w oddzielnym dołku wykopanym w wulkanicznym żużlu. Dodatkowo jest chroniony przed wiatrem za pomocą półokrągłego murka ułożonego z kamieni. To zdjęcie było zrobione pod koniec lutego, dlatego krzew jest jeszcze nagi.
I oddalamy się:
Następnym razem postaram się jeszcze zrobić zdjęcie z kosmosu :)
poniedziałek, 6 czerwca 2011
WYSTAWA ZAPACHÓW
Dzisiaj odbyłam podróż olfatyczną!
Wywąchałam ponad 50 różnych zapachów na wystawie w Puerto del Carmen. Szczególnie przyjemne były: cynamonowy, waniliowy, kokosowy, cytrynowy, pomarańczowy, sandałowy... Szał! :)
Autor:
Magdalena Rydz
o
22:13
0
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
kultura
RELIGIA
Lanzarote jest wyspą katolicką od XV wieku, kiedy to aborygeni kanaryjscy musieli się nawrócić, aby przeżyć w rękach konkwistadorów. Do dzisiaj obchodzi się tu wiele świąt i czci się Matkę Boską Bolesną, ale też Matkę Boską Wulkaniczną. Kościołów jest sporo, ale w większości są mało widoczne, wtapiają się w architekturę otoczenia. Cmentarze są zupełnie zasłonięte murami, tutaj częściej też dokonuje się kremacji.
Kościół w Tahiche:
Kościół w Femmes:
Autor:
Magdalena Rydz
o
10:08
0
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
architektura,
kultura
niedziela, 5 czerwca 2011
PLAYA DE LAS CONCHAS
"Muszelkowa plaża" to plaża na północy wysepki La Graciosa, najpiękniejsza jaką w życiu widziałam...
Piasek jest zupełnie biały bo jest pochodzenia organicznego, to znaczy, że powstał z rozdrobnionych muszelek a nie z minerałów, w procesie trwającym tysiące lat.
Co piękne to niebezpieczne, kąpiel jest tu zabroniona.
Fale są tu bardzo silne. Wystarczyło, że zalała mi kostki i poczułam się niepewnie na gruncie :) Poza tym krawędź plaży jest w niektórych miejscach stromy, trzeba bardzo uważać.
Zakaz kąpania wynagradza nam widok na pobliska wysepkę, miękki piasek i ilość jodu w powietrzu.
Po kilku minutach spaceru wzdłuż brzegu, czułam smak soli na ustach.
Polecam też zasmakować tej plaży!
Autor:
Magdalena Rydz
o
14:38
3
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
Krajobraz,
ocean,
plaża,
poza wyspą
sobota, 4 czerwca 2011
LA GRACIOSA
La Graciosa to jedna z wysepek Archipelagu Chinijo położonego na północ od Lanzarote i administracyjnie należąca również do Lanzarote. Zamieszkuje ją około 500 mieszkańców. Posiada dwie miejscowości: portową Caleta del Sebo i miejscowość składająca się z kilku domów Pedro Barba, 4 główne wulkany i 2 główne plaże.
Cała wysepka jest Rezerwatem Biosfery i dodatkowo jest to obszar innych 8 stopni ochrony środowiska naturalnego, w tym ochrony ptaków. W północnej części wyspy nie wolno zbaczać z wyznaczonych szlaków. Mamy do dyspozycji szlaki rowerowe i piesze. Na wyspie nie ma asfaltu, jest tylko kilka samochodów, oczywiście terenowych. W Caleta del Sebo znajdziemy kilka restauracji, bank z bankomatem, pocztę, urząd miasta, centrum zdrowia, sklepiki z pamiątkami. Jest wszystko, tyle, że w miniaturze :)
Autor:
Magdalena Rydz
o
20:57
0
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
Krajobraz,
ocean,
plaża,
poza wyspą
piątek, 3 czerwca 2011
MÓJ DZIEŃ DZIECKA
Wczoraj miałam wolny dzień pomiędzy egzaminami i musiałam odpocząć. Urządziłam sobie Dzień Dziecka i wybrałam się na pobliską wysepkę La Graciosa. Gdyby nie zdjęcia, które zostały mi w aparacie, byłabym przekonana, że to był sen.
Popłynęłam tam małym promem regularnymi liniami z miejscowości Orzola. Po drodze minęłam kanaryjska piramidę ;)
Rejs pod zboczami Famary wprowadził mnie w pierwszy trans.
W porcie wypożyczyłam rower i wyruszyłam stepami na północ. Nie jest bardzo ciężko, ale nie polecam wsiadania tu na rower osobom, które na co dzień nim nie jeżdżą, bo mogą poczuć lekką frustrację. Mi było tak w sam raz :)
Dzień był idealny, zachmurzone niebo, słońce nie piekło, ale było ciepło. Nie wiem jak to możliwe, ale i tak teraz jak to piszę, mam burakową twarz. Wniosek: używać kremu do opalania nawet jeśli słońce jest za chmurami!
Moim oczom ukazała się brama do niebios :)
Muszelkowa plaża mnie powaliła m.in. swoją jasnością, miękkością piasku, widokiem na wyspę Montaña Clara... Moje stopy zapadały się w piasku jak w pierzynce.
Baaaardzo przyjemne uczucie! :)
Na kolejną plaże też nie mogłam patrzeć... bez okularów przeciwsłonecznych. Też poraża.
Tam w okolicy zrobiłam sobie zdjęcie z samowyzwalacza, więc wybaczcie kompozycję :)
A tak wygląda Lanzarote z La Graciosy.
Po powrocie do Orzola w miejscowej restauracji zjadłam lapas, które miały wyjątkową fakturę i pyszny sos. Dona, te co jadłyśmy razem na prawde były fatalne! Jednak lapas lapasowi nie równy, te mogłabym jeść codziennie.
No to jeszcze przed odjazdem autobusu do Tahiche zdążę zjeść deser, serniczek z jagodami :)
Mmm...
Morał: Warto było się uczyć! :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)