Wczoraj miałam wolny dzień pomiędzy egzaminami i musiałam odpocząć. Urządziłam sobie Dzień Dziecka i wybrałam się na pobliską wysepkę La Graciosa. Gdyby nie zdjęcia, które zostały mi w aparacie, byłabym przekonana, że to był sen.
Popłynęłam tam małym promem regularnymi liniami z miejscowości Orzola. Po drodze minęłam kanaryjska piramidę ;)
Rejs pod zboczami Famary wprowadził mnie w pierwszy trans.
W porcie wypożyczyłam rower i wyruszyłam stepami na północ. Nie jest bardzo ciężko, ale nie polecam wsiadania tu na rower osobom, które na co dzień nim nie jeżdżą, bo mogą poczuć lekką frustrację. Mi było tak w sam raz :)
Dzień był idealny, zachmurzone niebo, słońce nie piekło, ale było ciepło. Nie wiem jak to możliwe, ale i tak teraz jak to piszę, mam burakową twarz. Wniosek: używać kremu do opalania nawet jeśli słońce jest za chmurami!
Moim oczom ukazała się brama do niebios :)
Muszelkowa plaża mnie powaliła m.in. swoją jasnością, miękkością piasku, widokiem na wyspę Montaña Clara... Moje stopy zapadały się w piasku jak w pierzynce.
Baaaardzo przyjemne uczucie! :)
Na kolejną plaże też nie mogłam patrzeć... bez okularów przeciwsłonecznych. Też poraża.
Tam w okolicy zrobiłam sobie zdjęcie z samowyzwalacza, więc wybaczcie kompozycję :)
A tak wygląda Lanzarote z La Graciosy.
Po powrocie do Orzola w miejscowej restauracji zjadłam lapas, które miały wyjątkową fakturę i pyszny sos. Dona, te co jadłyśmy razem na prawde były fatalne! Jednak lapas lapasowi nie równy, te mogłabym jeść codziennie.
No to jeszcze przed odjazdem autobusu do Tahiche zdążę zjeść deser, serniczek z jagodami :)
Mmm...
Morał: Warto było się uczyć! :D
Musze wrócic na Kanary i zobaczyć te wyspe, wygląda cudownie...
OdpowiedzUsuńps.fajny lakier do paznokci :D
Ola
Wroc koniecznie! Pozycze Ci tez tego lakieru do paznokci! :)
OdpowiedzUsuń