środa, 10 listopada 2010

TRANSPORT

Zacznę od podsumowania: najlepiej mieć własny samochód a jeszcze lepiej posiąść zdolność latania. Można tez wypożyczyć samochód na lotnisku w jednej z wielu firm, które mają tam biura albo złapać taksówkę.
Ja nie mam jeszcze samochodu, ale przed domem stoi całkiem fajny walec i spycharka:




Sieć linii autobusowych jest uboga, rozkład godzinowy jest właściwie fatalny, autobusy jeżdżą rzadko. Jeśli chcecie zwiedzić całą wyspę, to bez samochodu stracicie mnóstwo czasu a i tak nie dojedziecie wszędzie. 


Puste plamy na mapie to teren parku i inne obszary chronione, wędrujące piaski, góry, chronione obszary rolnicze. Głównie dlatego sieć komunikacji miejskiej wygląda tak jak wygląda.

Poza tym spora część wyspy jest obecnie modernizowana, więc przystanek autobusowy może wyglądać np. tak:
(parada de guaguas = przystanek autobusowy)


Nazwę przystanku, godziny odjazdu i kierunek znają tylko mocno wtajemniczeni mieszkańcy.

Dobra wiadomość jest taka, że przewoźnik oferuje abonamenty, dzięki którym można oszczędzić 20%. Cena przejazdu np. z Arrecife do Tahiche to około 1 euro.


W pierwszych dniach byłyśmy z Doną zdesperowane nie mając jeszcze pojęcia jak się tu poruszać i nie wiedząc, że pudełka przy ulicy to przystanki autobusowe, chciałyśmy dojść do Arrecife na pieszo. Godzinka spaceru to dla nas pikuś gdyby nie to, że w ¾ drogi znajduje się skrzyżowanie- ślimak, którego nie da się w żaden sposób przejść na pieszo.


Można ewentualnie próbować go przejść w tzw. stylu kamikadze, jednak tego dnia za krótko jeszcze przybywałyśmy na słońcu, żeby się na to zdecydować.


Jakkolwiek, żeby gdziekolwiek próbować dotrzeć, najpierw muszę się wydostać z domu. Zdjęcie jest sprzed dwóch tygodni. Obecnie mam jeszcze do przeskoczenia murek, ale dostałam za to drugą kładkę w prezencie :)


I znowu dobra wiadomość: jak skończą te remonty, będzie tu nowiuśki chodnik i to może już za parę tygodni!


Jeśli chcecie zboczyć z głównej drogi, to często znajdziecie takie podłoże:



Opcjonalnie może to być ostry żwir, kamienie, piach. W centrach turystycznych często znajdziecie specjalny rodzaj kostki z chropowatych skał wulkanicznych.




Piszę o tym wszystkim, żebyście nie wpadły na pomysł żeby przyjechać tu w szpilkach... Polecam mocne buty sportowe i sandały na plaże :)

7 komentarzy:

  1. a można tam pojeździć na rowerze?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, można... masz około 50 % szans na przeżycie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. w sensie, że wpadne do wulkanu, czy raczej roboty drogowe mnie wykonczą?:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wulkany póki co nieczynne, więc można do nich wpadać :)
    Roboty drogowe uciążliwe, chociaż dobrze że są, może powstaną jakieś drogi rowerowe. Na razie ulice często nie mają pobocza, nie ma dróg rowerowych a kierowcy lubią się spieszyć. Ja mam swoje wyjeżdżone trasy po chodnikach, zamkniętych drogach i deptakach. Poza drogami asfaltowymi są wewnętrzne drogi wulkanowe :) Jest dość gładko, ale też dużo kamieni, żwiru i piaski, dobrze jest mieć rower terenowy.

    OdpowiedzUsuń
  5. terenowy?? to prawie taki jak Twoj:P pochwal sie wszystkim na czym sobie tak swietnie radzisz:D

    OdpowiedzUsuń
  6. a i jeszcze chcialam dodac, ze jesli chodzi o obuwie, to japonki + troche samozaparcia tez daja rade:D

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak... ja mam rower glamour-city-flexi-modern donkey i tez daje rade! :)
    A Dona moze dac lekcje chdzenia w japonkach po wulkanie :)

    OdpowiedzUsuń