niedziela, 19 czerwca 2011

PODRÓŻ DO POLSKI

Mój ostatni wieczór na Lanzarote był dość stresujący w związku z pakowaniem walizek i dopinaniem ostatnich formalności, ale jednocześnie magiczny. Podobnie jak w Polsce, można było obserwować całkowite zaćmienie księżyca. Czułam pewne napięcie, ale nie wiem czy związane było tylko z wyjazdem czy też konstelacją ciał niebieskich?


Po nieprzespanej nocy wyszłam z domu około godziny 5:00. Na lotnisku miałam problem z nadwagą bagażu, więc zaczęłam przepakowywać rzeczy, po czym zaczęłam ważyć walizki na wadze obok średnio-sympatycznej pani z działu odprawy. Zwróciła mi uwagę, że walizki trzeba ważyć na jej wadzę, bo ta jest inna. No to mówię, że jeśli wagi są różne to dzwonię po policję :) Ostatecznie wszystko się dobrze skończyło i po kilku godzinach wylądowałam w Londynie. Pierwszy kontakt z angielskim powietrzem był dość emocjonujący, bo po 9 miesiącach pierwszy raz poczułam zapach deszczu. Polski i angielski deszcz pachnie zupełnie inaczej niż kanaryjski. Kolejny zapomniany przeze mnie zapach to zapach windy, zupełny odlot :)
Na lotnisku w Londynie nie byłam od kilku lat i już zapomniałam jak długo tam trwa kontrola bagażowa (nie to co na wsi na Lanzarote ;) ). Na szczęście miałam wystarczająco dużo czasu. Nowością dla mnie były też elektroniczne postacie, video instruktażowe wyświetlane na ekranach w kształcie postaci ludzkich. W samolocie jedno dziecko zesrało się w pieluchę na początku podróży i krzyczało podczas całego lotu. Nawet to nie przeszkodziło mi w odsypianiu nocy.
Polskę łatwo poznać z samolotu po szaroburym jednolitym kolorze i zielonych drzewach. Nawet papier toaletowy w WC na lotnisku w Warszawie ma kolor szary.
Dotarłam do domu w nocy. Ten sam księżyc 24 godziny temu wyglądał zupełnie inaczej!


Teraz się powoli przyzwyczajam do wszechobecnego koloru zielonego, wilgotnego powietrza, braku silnego wiatru z piaskiem w powietrzu, zimnych nocy i do tego, że za oknem słychać wrony a nie mewy :)


3 komentarze:

  1. no wspólczuję szoku , trochę minie czasu nim przywykniesz (a może nie?!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tu, w Polsce, wszystko jest dokladnie tak samo... tylko na odwrot ;)
    Najtrudniej chyba zmienic diete, na bezowocowomorzowa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szok po powrocie na Ojczyzny łono po tygodniowym pobycie na Lanzarote jest chyba mniejszy, ale, kurczę, tęsknię za wyspą ...

    OdpowiedzUsuń